Czarnogóra inaczej. Kanion Moračy i Góry Przeklęte
- WłóczyBlog
- 1 lip 2020
- 5 minut(y) czytania
Z czym kojarzy się Polakom Czarnogóra? Oczywiście z wypoczynkiem nad Adriatykiem. Piękna Zatoka Kotorska z Kotorem i Perastem - perłami weneckiej architektury, niedalekie Budva i Sveti Stefan, do tego klasyczne kurorty typu Petrovac na Moru czy Ulcinj, latem pełne turystów, knajpek, klubów... Mało kto zadaje sobie trud, by zobaczyć inną Czarnogórę. Błąd? Tak i to bardzo duży. Ten malutki bałkański kraj (niecałe 14 tys. km2, ponad 600 tys. mieszkańców) to prawdziwy kulturowy tygiel. Całą Czarnogórę można podzielić na trzy "pasy" - katolickie wybrzeże z silnymi wpływami włoskimi, prawosławne centrum z Podgoricą i Cetinjem - kolebką czarnogórskiej kultury, historycznie i kulturowo najbardziej związane z Serbią oraz wschód, czyli muzułmański Sandżak - historycznie ciążący w kierunku Turcji, a dziś zamieszkany głównie przez Albańczyków i Bosznaków. Dziś zabieramy was w podróż właśnie do Sandżaku, czyli najmniej znanej części Czarnogóry.

Żeby jednak się tam dostać, należy przejechać z Podgoricy około 150 km krętą, górską drogą wiodącą przez centralną część kraju. Jest to atrakcja sama w sobie - i to jaka! Na odcinku pomiędzy stolicą i miasteczkiem Kolašin droga biegnie doliną rzeki Moračy, natomiast nieco dalej (w kierunku północnym, w lewo od szosy w kierunku Sandżaku) rozciąga się kanion Tary. Są to dwa najgłębsze kaniony w Europie. W przypadku Tary wysokość skalnych ścian nad lustrem wody sięga około 1300 m, natomiast w przypadku Moračy około 1000 m. Podróż wąską dróżką, zawieszoną na niemal pionowych skałach nad rzeką, to wyzwanie dla kierowców z Polski. Miejscowi, przyzwyczajeni do takich klimatów, nic sobie jednak z tego nie robią i pędzą nad Moračą ile "dała fabryka". Dlatego polecamy wybrać się tam raczej własnym środkiem transportu, a następnie spokojnie przejechać przez najpiękniejsze odcinki, zatrzymując się w licznych punktach widokowych. Wrażenia niezapomniane. Momentami skalne ściany wznoszą się tak wysoko nad wodą, że patrząc z dołu trudno dostrzec szczyty piętrzących się nad nami wierzchołków. A jak by tego wszystkiego jeszcze było mało, to po drodze do Sandżaku mamy świetne widoki na okoliczne góry - Bjelasicę i Komovi, sięgające blisko 2500 m n.p.m. :)
(kliknij w zdjęcie aby powiększyć)
Większość osób wybierających się do Sandżaku obiera za cel miejscowość Plav, położoną nad jeziorem u podnóża Gór Przeklętych (Prokletije). W przypadku tak odludnych terenów, znajdujących się z dala od utartych szlaków, trudno mówić o kurortach. Niemniej, Plav to z pewnością najlepiej zagospodarowany ośrodek w tych stronach. My pojechaliśmy dalej - do samego końca asfaltowej szosy, czyli albańskiego miasteczka Gusinje. Okazało się to fantastycznym wyborem.
Skąd jednak Albańczycy i w ogóle o co chodzi z Górami Przeklętymi? Wracamy do punktu wyjścia - Sandżak to Czarnogóra tylko z nazwy, lecz historycznie i kulturowo to ziemie bardzo odległe od Podgoricy, nie wspominając już o Kotorze. Albańscy muzułmanie mieszkają nie tylko w Tiranie czy pobliskim Kosowie, ale też na przygranicznych terenach sąsiednich państw - przede wszystkim właśnie w Czarnogórze i w serbskiej części Sandżaku, ze stolicą w Novim Pazarze. No dobrze, a skąd taka groźna nazwa "Góry Przeklęte"? Tutaj pomysłów jest wiele. Mówi się, że to z powodu niedostępności i dzikości tych gór, lecz miejscowi wolą przytaczać legendę o matce dwóch synów, którzy zginęli w walce o piękną dziewczynę. Nieszczęsna dziewczyna została przeklęta przez matkę, a na "pamiątkę" tego zdarzenia cały masyw otrzymał nazwę Prokletije... Co ciekawe, identycznie ("Bjeshket e Namuna") nazywają te góry również Albańczycy.
Rzecz jasna, niczego przeklętego ani groźnego tam jednak nie ma. Jest za to kapitalna, niepowtarzalna atmosfera Gusinja, gdzie w środku dnia krowy wstrzymywały ruch samochodów na ulicach, a o godzinie 5 rano budził nas głos muezzinów nawołujących z minaretów licznych meczetów (a raczej z głośników zawieszonych na minaretach). Są wspaniałe, choć proste i kaloryczne, potrawy, niespotykane nigdzie indziej. Uraczono nas np. "czapką" z albańskiego chleba przypominającego pitę, w środku której znajdowały się kawałki aromatycznego mięsa z cebulą i serem. Są w Gusinju trzy świątynie (meczet, kościół katolicki i prawosławna cerkiew), znajdujące się w odległości kilkuset metrów od siebie i ogłoszenia przekonujące, że medresa powinna być drugim domem prawdziwego syna Sandżaku. Są fantastyczne widoki na okoliczne szczyty, z górującym nad okolicą Maja e Jezercës (2694 m n.p.m.) po stronie albańskiej i najwyższym wzniesieniem Czarnogóry - Zlą Kolatą (2534 m n.p.m.). Jest także nieprawdopodobna wręcz gościnność i pozytywne nastawienie do życia. Do dziś nie możemy zapomnieć albańskiego chłopaka pracującego w miejscowym hotelu, który tłumaczył nam świetnym angielskim, na co odkłada zarobione pieniądze. Na samochód, dom, podróż życia? Nie, na otwarcie muzeum poświęconego historii Gusinja i okolic...
(kliknij w zdjęcie aby powiększyć)
Prokletije to jednak, przede wszystkim, królestwo naprawdę dzikiej przyrody. Masowa turystyka jeszcze tam nie dotarła i niewiele wskazuje na to, że szybko dotrze. Serdecznie polecamy spacer doliną Grebaje, czyli kilkanaście kilometrów wędrówki z Gusinja (w obie strony) w zupełnej ciszy i pustce, w otoczeniu krystalicznie czystych potoków i groźnych skalnych szczytów. Dość powiedzieć, że przez cały dzień spotkaliśmy na tej trasie dwa stada owiec i ani jednego turysty :) Za to widoki... Można by opowiadać godzinami. Jako że odwiedzaliśmy Prokletije pod koniec kwietnia, widzieliśmy zarówno bujną zieleń, jak też krokusy wyrastające spod śniegu na końcu doliny, u podnóża gór wznoszących się na wysokość ponad 2000 m n.p.m. Zresztą - jeden obraz wart jest tysiąca słów.
(kliknij w zdjęcie aby powiększyć)
Drugim ciekawym miejscem w okolicach Gusinja są tzw. źródła Alego Paszy (Ali-Pašini izvori), czyli rozlewiska tworzone przez potoki wypływające spod skał. Ta przyrodnicza ciekawostka znajduje się w zasadzie tuż za miasteczkiem i cieszy znacznie większym powodzeniem, niż pobliskie górskie atrakcje. To właśnie tam miejscowi najchętniej robią sobie zdjęcia, organizują sesje ślubne itp. Nas najbardziej urzekło piękne połączenie źródeł i widoków na Zlą Kolatę, dominującą nad drugą z okolicznych dolin - Ropojaną.
Po powrocie z Czarnogóry żałowaliśmy, że spędziliśmy w Prokletiju tak mało czasu. Jest to bardzo urokliwe odludzie, które zdecydowanie zasługuje na więcej uwagi, nawet kosztem pięknego adriatyckiego wybrzeża. Serdecznie polecamy osobom szukającym spokoju, ciszy i nietuzinkowych miejsc zamiast głośnych i tłocznych kurortów. Dodatkowym magnesem jest kulturowa niepowtarzalność (a przyjmując europejskie standardy, wręcz egzotyka) tych okolic. Tylko tutaj Plac Ofiar NATO, oznaczony przez czarnogórskich urzędników serbską cyrylicą i upamiętniający zmarłych podczas niesławnej operacji wojskowej w 1999 r., mogą odwiedzić muzułmańskie Albanki w czarnych hidżabach. Z ich perspektywy ta interwencja jest jednym z najmilszych wspomnień. Przecież to właśnie wtedy udzielono pomocy krewniakom z niedalekiego Kosowa, a zachodni świat ujął się za krzywdzoną mniejszością...
Prokletije to Bałkany w pigułce - tam każdy ma własną historię, każdy chce pisać swą opowieść w inny sposób. Nikomu w Gusinju nie przyszło jednak nigdy do głowy, by burzyć cerkiew, kościół albo meczet. Mało to trudów życia w tym niebogatym górskim zakątku? Myśleć można różnie, a pomagać sobie trzeba...
JAK DOJECHAĆ: Mimo około 150 km z Podgoricy, na dojazd należy przeznaczyć nawet 4-5 godzin. Droga w wąwozie rzeki Moračy nie należy do najbezpieczniejszych. Kursują regularne połączenia autokarowe ze stolicy, lecz polecamy wybrać się własnym środkiem transportu i potraktować tę trasę jako cel sam w sobie.
Ważne! W Czarnogórze byliśmy w 2018 roku. Jest to o tyle istotne, że z Podgoricy do Gusinja prowadziła jedna droga- właśnie przez kanion Moracy. W budowie natomiast była trasa przez Albanię, krótsza o około 50 km. Internet podaje, że została ona już otwarta, jednak przed podróżą należy sprawdzić dokładnie warunki przewozu.

GDZIE SIĘ ZATRZYMAĆ: Skorzystaliśmy z oferty hoteliku "Rosi" w Gusinju. Warunki nie nadzywczajne, pomalowane na różowo wnętrza wręcz kiczowate, ale za to klimat niepowtarzalny. W połączeniu z gościnnością gospodarzy, ciekawym jedzeniem i wspaniałą panoramą gór z tarasu, jest to przepis na bardzo ciekawy podróżniczy pomysł :)
CZEGO SPRÓBOWAĆ: Możemy skosztować bałkańskiej klasyki, czyli wszelkiego rodzaju pljeskavicy z ajvarem, cevapcici i mięs albo warzyw z rusztu. W tych okolicach warto jednak spróbować prostej górskiej strawy, opartej na baraninie lub wołowinie i serze.
JAK KSZTAŁTUJĄ SIĘ CENY: Sporo taniej, niż w Polsce, nawet o 30-40 procent. Tym bardziej w porównaniu z turystycznym wybrzeżem Adriatyku.
Srećan put! Jedźcie w Góry Przeklęte!
Comments