Las Warmiński. Jedno z najdzikszych miejsc w Polsce.
- WłóczyBlog
- 9 sty 2021
- 5 minut(y) czytania
Gdy myślimy o Warmii i Mazurach, do głowy przychodzą nam głównie skojarzenia z Wielkimi Jeziorami Mazurskimi. Wymieniamy jednym tchem Mikołajki, Giżycko, jezioro Śniardwy, Mamry, rzadziej Niegocin... Mało kto zapuszcza się na dzikie, odludne tereny położone na wschód od Olsztynka, czyli w rozległe lasy nad Łyną. Wybraliśmy się tam w lipcu ubiegłego roku i wróciliśmy zachwyceni pierwotnym, naturalnym pięknem tych obszarów. Obszarów, gdzie nie ma praktycznie żadnej infrastruktury turystycznej, a rowerzysta lub wędrowiec zdany jest tylko na siebie.
Do powyższych wniosków doszliśmy z niemałym zdziwieniem. Wydawało nam się, że gdzie jak gdzie, ale na pograniczu Warmii i Mazur trudno będzie o uczucie zupełnej pustki. Tymczasem okazało się, że okolice rezerwatu Las Warmiński to tereny dziksze, niż najbardziej odludne zakątki Bieszczadów, Beskidów, Podlasia, Polesia czy Pogórza Przemyskiego. Nie ma tam właściwie nic poza lasami i malowniczymi jeziorami. Drogi? Wyłącznie leśne dukty lub wąskie, wyglądające na nie używane od dawna asfaltówki, gdzie z trudem miną się dwa samochody. Oznaczone szlaki? Zapomnijcie, jeśli nie liczyć zarośniętych słupków indentyfikacyjnych sprzed kilkudziesięciu lat. Baza noclegowa? Tylko w kilku miejscowościach położonych bliżej tras przelotowych - takich jak np. Kurki, Stawiguda czy Nowa Kaletka. Ba, trudno nawet o dokładne mapy. My korzystaliśmy z map robionych własnoręcznie i staraliśmy się odnajdować właściwe ścieżki w plątaninie identycznych leśnych dróżek. Wyszło prawie bezbłędnie, lecz pod względem nawigacyjnym był to nasz najtrudniejszy wyjazd.
Trasa wyglądała następująco:
Olsztynek -> Mierki -> Zielonowo -> jezioro Pluszne -> leśniczówka Stawiguda -> jezioro Dłużek -> Ruś -> dolina Łyny -> Sójka -> jezioro Oczko -> jezioro Ustrych -> jezioro Łańskie -> Stara Kaletka -> Nowa Kaletka i jezioro Gim -> Kurki -> jeziora Kiernoz Duży i Kiernoz Mały -> Brzeźno Łyńskie -> Jabłonka i jezioro Omulew -> Napiwoda -> Nidzica [104 km]
Wystartowaliśmy z Olsztynka - miejscowości znanej z rozległego skansenu, kameralnego krzyżackiego zamku i... najlepszych w Polsce jagodzianek. Po skosztowaniu tego specjału ruszyliśmy główną trasą w kierunku Szczytna. Cywilizację opuściliśmy za wioską Mierki, kierując się na północny wschód w kierunku miejscowości wypoczynkowej Zielonowo, położonej nad jeziorem Pluszne. Do wspomnianego Zielonowa leśna trasa wyglądała jeszcze nieźle, ale potem zaczęły się niezłe "schody". Nieprzebrane bory, przez które trzeba przedzierać się wąskimi, często błotnistymi duktami, co chwila zastanawiając się, która z odnóg jest tą właściwą. W nagrodę mogliśmy jednak podziwiać takie miejsca, jak np. jeziorko Dłużek. Rety... Totalna leśna dzicz, krystalicznie czysta woda, drzewa chylące się nad wodą i generalnie klimaty mocno przypominające Finlandię, Kanadę lub rosyjską Karelię. Pustkowie absolutne. Nie skłamiemy, jeśli powiemy, że Dłużek to jedno z ładniejszych miejsc, jakie widzieliśmy w kraju. Opcja zdecydowanie dla wytrwałych, ale warto.
Następnie nadal przedzieraliśmy się przez dłuższy czas w kierunku północno-wschodnim, aż wreszcie z lasów wyłoniła się malownicza miejscowość Ruś. Wioska jest położona na wzgórzach tworzących dolinę Łyny, a niektóre podjazdy po bruku aż proszą się o ambitne kolarskie kryterium. Aż trudno uwierzyć, że te pustkowia znajdują się tuż za obwodnicą Olsztyna. Wszystko, co najlepsze zaczęło się jednak chwilę później. Postanowiliśmy przedostać się nad Łyną do dawnej osady Sójka, wjeżdżając do rezerwatu Las Warmiński. Co to była za wyprawa... Mozolne przebijanie się ścieżeczką o szerokości 20-30 cm, przenoszenie roweru nad zwalonymi drzewami, podjazdy po kilkadziesiąt metrów w górę i zjazdy w dół, błoto, zarośla... Jeśli ktoś chciałby w Polsce znaleźć miejsce zasługujące na miano "zielonego piekła", zapraszamy z rowerem nad Łynę. Jest to jednak piekło niezwykłej urody. Rzeka płynie w głębokim, momentami wysokim na około 40m wąwozie, który wygląda jak nietknięty ręką człowieka. Kilkukilometrowy odcinek pokonywaliśmy może przez półtorej godziny, jednocześnie zachwycając się majestatyczną przyrodą i próbując walczyć ze skrajnie trudna trasą.
Sytuacja poprawiła się nieco od wspomnianej Sójki, gdzie po śladach obecności człowieka pozostały tylko fragmenty dawnego mostu na Łynie. Dalej było nie mniej dziko, ale przynajmniej dało się już w miarę normalnie jechać leśną dróżką. Niebawem dotarliśmy do jezior Oczko i Jełguń, również położonych na terenie rezerwatu. O ile pierwsze z jezior dało się jako tako obejrzeć wśród puszczańskiej gęstwiny, o tyle zejście nad Jełguń okazało się zbyt trudnym zadaniem. Zero ścieżek i zejść, jedynie gęste zarośla. Następnie skierowaliśmy się w stronę jeziora Ustrych, które przejechaliśmy wzdłuż wschodniego brzegu. Tutaj to samo - dziewicza, nietknięta przyroda i wrażenie, jak by nikt prócz nas w te miejsca nie zaglądał. Podziwianie tych cudów okupiliśmy niestety "odwiedzinami" kleszczy - nie chciały nam odpuścić nawet mimo zastosowanych preparatów. Zagrożenie udało się, na szczęście, szybko i sprawnie usunąć.
Za jeziorem Ustrych wjechaliśmy na śródleśną asfaltówkę, która wyglądała niemal jak opuszczona. Minęliśmy Łańsk, znany z ośrodka rządowego z czasów PRL, w którym bywali m.in. Leonid Breżniew i Fidel Castro. Skierowaliśmy się na południe wzdłuż jeziora Łańskiego, lecz nasza podróż nie trwała długo. Nagle droga... po prostu skończyła się na bramie z zakazem wjazdu. Jakiś wyjątkowo empatyczny obywatel postanowił zbudować nad jeziorem posiadłość i zablokować możliwość ruchu. Na nic zdały się negocjacje z ochroną - musieliśmy wracać w kierunku jeziora Ustrych i próbować objazdu dookoła, znacznie dłuższą trasą. Zrozumieliśmy też w sekundzie, dlaczego wąska leśna asfaltówka rzeczywiście jest tak rzadko używana... Ostatecznie tuż przed zapadnięciem zmroku dotarliśmy do ładnej, charakteryzującej się ciekawą architekturą wioski Stara Kaletka. Stamtąd szutrowymi skrótami przedostaliśmy się do pobliskiej Nowej Kaletki, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg w starym, siermiężnym pensjonacie nad jeziorem Gim. Rety, z jakim zadowoleniem człowiek witał tam pierwszą od rana knajpkę, a raczej budę z jedzeniem w środku lasu! Od wyjazdu z Olsztynka nie spotkaliśmy ani jednego takiego przybytku, a na licznikach mieliśmy blisko 70 km.
Następnego dnia wyruszyliśmy ponownie w lasy, kierując się nad jezioro Łańskie. Stamtąd przedostaliśmy się trudną, błotnistą drogą wzdłuż brzegu do Kurek - chyba najbardziej "letniskowej" miejscowości w tych okolicach. Tuż przed wioską można podziwiać malowniczą Łynę, która płynie w tym miejscu już nie w wąwozie, ale przez łąki. Spotkaliśmy tam licznych kajakarzy, w tym Niemców pływających ze swoim... psem. W samych Kurkach uwagę zwraca dawny niemiecki cmentarz nieopodal byłego kościoła luterańskiego.
Za Kurkami kolejna przeplatanka wód i lasów, czyli urokliwa trasa do Brzeźna Łyńskiego, prowadząca nad jeziorami Kiernoz Duży i Kiernoz Mały. Jeszcze ładniejszy jest jednak odcinek do miejscowości Jabłonka, położonej nad jeziorem Omulew. Jedzie się np. przez malowniczy brzozowy las - godny jeśli nie pędzla malarza, to na pewno uwiecznienia na zdjęciu. Na sam koniec wyprawy czekał nas dosyć monotonny odcinek do Nidzicy, wiodący w dużej mierze ruchliwą "krajówką". Nagrodą był jednak XIV-wieczny krzyżacki zamek - może nie tak znany i monumentalny, jak te w Malborku czy Gniewie, ale z pewnością wart obejrzenia. Zmęczeni, ale zadowoleni zwiedziliśmy warownię, po czym skierowaliśmy się na dworzec kolejowy, "zapakowaliśmy" rowery i wróciliśmy do domu.
Komu polecamy odludne warmińskie zakątki? Na pewno nieco bardziej doświadczonym turystom, nie obawiającym się podróżowania z dala od utartych szlaków. Przedzieranie się przez tę krainę wymaga dobrej orientacji w terenie i... niezłego sprzętu, bo aż strach wyobrazić sobie awarię roweru 20-30 km od najbliższej miejscowości. Nie jest to propozycja z gatunku banalnych, lecz wszelkie trudności wynagradza kontakt z prawdziwie dziką przyrodą. Warto, lecz wcześniej należy porządnie się do takiej wyprawy przygotować.
Zainteresowani? Z chęcią udzielimy wszelkich wskazówek i odpowiemy na wasze pytania :)
Zapraszamy również na Naszego Instagrama, gdzie znajdziecie relacje "na żywo" z tej wycieczki! @wloczyblog

Comments